...jak tylko potrafie,napisze jak walcze o zdrówko po przebytej operacji-usunięcie guza nowotworowego w czerwcu tego roku.Kontrolując sie wcześniej,znalazłam,wymacałam
go.Juz wtedy nastawiłam sie pozytywnie,ze.....przeciez usuną
go i będzie dobrze.Tak sie stało,zgodnie z moim rozumowaniem i nastawieniem.Medycyna w chorobach nowotworowych ma wielka gamę leczenia uzupełniającego po operacjach czy nawet jeszcze przed operacją.Potrafią zmiejszyc wielkośc guza z maksimum do minimum,aby dopiero go wyrzynać.Zaprzyjazniłam sie jeszcze na sali szpitalnej z ziomalką,która miała guza wielkości pięści i chemioterapia(6 wlewów) zmiejszyła
go do rozmiarów około 2cm.Wtedy dopiero zooperowali i dziś mozemy wzajemnie sobie wspominac i plotkowac ..... najwazniejsze jest pozytywne nastawienie.Ale ważne jest również otoczenie...ludzie,tematy,miejsca,sytuacje.Jest "święte powiedzenie"....
nie wolno rozdrapywać ran...nalezy miec zawsze pod ręką najlepszy
balsam,który ukoi.....a tym
balsamem jest pozytywne nastawienie,pogoda ducha,wiara w wyzdrowienie(wiara czyni cuda,przeciez to tez sprawdzone).....i ja sie tego trzymam.Żyje wsród przyjaznych domowników,znajomych i wspaniałych blogowiczek
.A teraz ....piąta chemia 7.XI zaliczona,objawy tez zaliczone i przeżyte z wielką skruchą i już dziś jestem na na normalnych obrotach............
moje obecne szydełkowanie....
Dziękuję ze zaglądacie do mnie i wspieracie,a to dużo znaczy....DZIĘKUJE